wtorek, 30 lipca 2013

Bardzo dobry krawiec

Przyszedł starszy Pan do kawiarni. Zamówił kawę i stanął przy miejscu, gdzie wydają gorące napoje. Cierpliwie czekał. Wkrótce otrzymał swoją "czarną" i dosłodził dla smaku, aż wnet...Całe szkło runęło na podłogę, a kawa rozlała się po nim i jego kaszkiecie. Czarna kropla ciekła też po torebce foliowej, w której trzymał portfel, klucze i inne drobiazgi. Nerwowo próbował posprzątać ten bałagan po sobie.

Bez wahania, od razu, przyrządziłam drugą kawę. Zaniosłam mu do stolika. Podałam też cukier i mleko. Reklamówkę, bez zastanowienia, wymieniłam na nową, a kaszkiet uprałam i zaczęłam suszyć na ekspresie do kawy.

Staruszek wypił kawę i zdenerwowany podszedł do baru, wręczając mi 5 zł "za przysługę". Oburzona powiedziałam dziadkowi, że największą przysługą będzie dla mnie fakt, że zatrzyma monetę w kieszeni.
Mężczyzna zmieszany schował pieniądze, ale mając dług wdzięczności zaczął opowiadać.
- Wie Pani...To straszne! Strasznie mi głupio. Zdarzyło mi się to już drugi raz. Wcześniej, na stadionie 10-lecia. Człowiek się tak starzeje...Ja jestem rocznik 1930, a pamiętam jak byłem w Pani wieku i tak pracowałem. Zaczynałem jako krawiec. Pracowałem w zakładzie na ul. Żurawiej i ul. Szpitalnej. Czas zleciał mi tak szybko...Teraz już nie domagam. Bardzo Pani dziękuję. Jestem wdzięczny.

Opowiedziałam tą historię mojej babci (rocznik 1943). Powiedziała, że jeśli w tamtych czasach mężczyzna pracował w centrum Warszawy to musiał być bardzo dobrym krawcem...

poniedziałek, 29 lipca 2013

niedziela, 28 lipca 2013

Audioriver vs. Mazuring

W tym roku, niestety, nie udało mi się pojechać na Audioriver. Zamiast do Płocka wybrałam się PKS-em na Mazury. Polecam wszystkim takie oderwanie od codziennej rzeczywistości. Odświeża umysł i regeneruje ciało.


















niedziela, 21 lipca 2013

Wchodzimy w epokę poliestru

Warszawa została zalana. Jakiś czas temu śpiewał Happysad: "Kochana! Nie wszystko jest Made in China". Nie zgodzę się. Jeśli chodzi o warszawską modę codzienną - "czajna" wygrywa. Wysiadam obok dworca centralnego. Idę podziemiami. Produkty fashion Made in China atakują.

Wracam do domu. Wchodzę na allegro. Made in China. Najtaniej można kupić rzeczy, które wzorowane na trendach, wykonane są z najtańszych odpowiedników.

Jeżdżę sobie codziennie do pracy tramwajem. Przemierzam dość krótką trasę (pięć przystanków), jednak idealną do obserwacji. Punkt kulminacyjny mojej podróży pada na ścisłe centrum, czyli okolice biurowców. Chociaż w czasie wakacji Warszawa jest pusta, muszę przyznać, że wielu przyjezdnych (tzw. słoików, jako symbolu stolicy) dalej pozostaje w trybie czynnym. Tutaj rozpoczynają się moje refleksje.

Skajowe torby, sandałki z tworzywa skóropodobnego, 80% poliester 20% elastan. Ich twórcy zwiedzają sklepy modowe, w poszukiwaniu nowości, tzw. "topów", a potem w najtańszych fabrykach produkują odpowiedniki po kosztach. Kradnąc pomysły. Pewnie obok Lacoste, Hugo Bossa robią też takie modne bluzeczki.
Potem z tych sandałków cekiny masowo odpadają. Koronka z chińskich majteczek za piątaka urywa się po pierwszym wyjściu.  Przepiękna torba, ze złotym łańcuchem, odpryskuje w trzydziestu miejscach. Cekiny i brokaty zostają na siedzeniach w autobusie i metrze.
Zastanawiam się jaki jest cel i sens kupowania "taniej czajny". Chyba dla samego posiadania.

Nie należę do ludzi "super eko", ale zawsze mnie taka moda skłania do refleksji. Czy ludzie się w tym całym badziewiu nie pocą?


Zaproś Warszawę do swojego domu: Autorskie dekoracje wnętrz od Twórczywo

Jeśli nie masz pomysłu na wystrój swojego lokum albo, co gorsza, jesteś skazany na wynajem pokoju lub mieszkania - obrazy i dywany pamiętające "Gierka", a w kuchni dumnie kurzy się "Włocławek" - jest na to recepta! Burza oryginalnych pomysłów, w przystępnej cenie! Dekoracje do wnętrz Twórczywo atakują.

Młode małżeństwo bombarduje mnogością ciekawych rozwiązań dekoratorskich. Twórczywo, bo po taką nazwą funkcjonują, oferuje gamę produktów od foteli przez poduszki, abażury i płytki ceramiczne, do napisów 3D. Ich projekty w większości są związane z Warszawą. 

SoWwa: Skąd nazwa i pomysł? 
Miało być krótko, chwytliwie, międzynarodowo i o designie, a wyszło Twórczywo, ale zakochaliśmy się i tak już zostało. Pomysł, któremu ta nazwa patronuje, zrodził się w Michalinie z jej wewnętrznej potrzeby działania, kierowania i zarządzania czymś, co może sprawić jej radość. 

Czym się zajmujecie "na codzień", czy Twórczywo już daje wam możliwość utrzymania? 
Na co dzień pracujemy w nieco innych dziedzinach, które jednak łączą się elegancko z Twórczywową działalnością - Michalina jest specjalistka od maszyn CNC, a ja (Michał), jestem copywriterem po korporacyjnych doświadczeniach. Twórczywo na razie zaczyna utrzymywać siebie i radzi sobie coraz lepiej. To naprawdę duży sukces, biorąc pod uwagę, jak wiele inwestycji wymaga prowadzenie wnętrzarskiego biznesu. 

Gdzie można dostać Wasze produkty, w jakich są cenach (widełki)? 
Można je znaleźć na naszej stronie www.twórczywo.pl, a Ci którzy lubią mieć bardziej namacalny kontakt z naszymi produktami, mogą je spotkać w Product Placemencie, w Reset Poincie, Red Onionie, a ostatnio także w Galerii Kuratorium. Występują w cenach bardzo różnych, ale zawsze stosownych :)


Czemu takie zainteresowanie Warszawą? 
Koszula bliska ciału. Tu się urodziliśmy, tu mieszkamy, ale interesujemy się nie tylko stolicą, choć nadaje ona kontekst kilku naszym projektom. 

Artyści oferują też ceramiczne kafelki z oryginalnymi grafikami. We współpracy z młodymi projektantami powstają takie rarytasy, jak kafel z pałacem kultury, czy maluchem. I wcale nie muszą służyć jako element dekoracji ściennej, ale na przykład podstawka pod kubek. Jeśli do całej rzeszy dodamy jeszcze oryginalne abażury, czy poduszki to nie można mieć wątpliwości, że całość stworzy prosty pomysł na oryginalne wnętrze. Najnowsza kolekcja to słowa związane z międzywojenną stolicą. Możesz powiesić sobie "Chawirę" w salonie albo "Absztyfikanta" w kuchni. 


http://warszawa.naszemiasto.pl/serwisy/sowwa/1788244,zapros-warszawe-do-swojego-domu-autorskie-dekoracje-wnetrz,id,t.html

The Phantoms

2011-07-12, Aktualizacja: 2011-07-12 17:17
Na początku grali w kameralnych knajpkach tylko dla znajomych. Później pojechali do Londynu, gdzie wystąpili dla zagranicznej publiki, ale dopiero grupa dobrych znajomych zasłynęła po głośnym incydencie podczas święta Saskiej Kępy w klubie Lowery, gdzie interweniowała policja. Teraz otworzyły się przed The Phantoms drzwi do prawdziwej kariery…
Występowali już w wielu, przedziwnych miejscach. Sprzęt na koncerty wożą w samochodzie, do którego nie mieszczą się wszyscy. Podobno zakłócają ciszę nocną. Jak sami podkreślają, są częstym zainteresowaniem policji, ale to nie przeszkodziło chłopakom z The Phantoms w wystąpieniu na jednym z najważniejszych festiwali w Polsce – Openerze 2011. The Phantoms wydali też kilka minialbumów. Ostatni z nich – “Test” zawiera ich cztery, najbardziej znane hity.
Na EP The Phantoms “Test” znalazł się jeden utwór śpiewany po polsku. “Palcie Tylko Sporty” to big beatowy cover i w wykonaniu chłopaków jest raczej żartem. Pierwsze dwa kawałki z płyty – “She’s Gone” i “Red Spider” są stuprocentowo punkowymi nagraniami i wyróżniają się mocnym przesterem. Warto wspomnieć o niesamowitym, oryginalnym wokalu Grzegorza Wiernickiego. Wokalista poprzez gwałtowne wrzaski i enigmatyczną grę na gitarze sprawia wrażenie opętanego w swoim muzycznym transie. Jego niesamowity wokal zasługuje stanowczo na uwagę w numerze “Red Spider”. “Serious As Cancer” jest bardziej rock’n'rollowym kawałkiem i na swój sposób można zakwalifikować go do pozycji tanecznych. Poza tym urozmaicenie zespołu, poprzez użycie takich instrumentów jak organy (Michał Czartoryski) i harmonijka (Jakub Tyro-Niezgoda), wywołuje w odbiorcy odczucie powrotu do muzyki sprzed kilkudziesięciu lat.
Na uwagę zasługuje również opakowanie płyty – psychodeliczne grafiki perkusisty zespołu, Stanisława Legusa, przyciągają uwagę, a wykonane ręcznie opakowanie potęguje efekt.
Muzyka The Phantoms charakteryzuje się surowym brzmieniem retro. Szczególnie doceniam zespół za ich kreację podczas występów live. Nieporadność, częste problemy ze sprzętem, potyczki, a także nietuzinkowe żarty nadają im wystąpieniom niepowtarzalny charakter i zapewniają grupie muzycznej świetne pojednanie z publiką.
EP “Test” zespołu The Phantoms można nabyć za pośrednictwem strony internetowej zespołu: http://thephantomspoland.bandcamp.com/


Heineken Open’er Festival 2011 oczami warszawianki (ZDJĘCIA)

2011-07-05, Aktualizacja: 2011-07-06 08:23
Wystarczy spojrzeć na billboardy w Warszawie, aby przekonać się jak wiele festiwali odbędzie się w 2011 roku w Polsce. Jednym z najbardziej popularnych jest Heineken Open’er Festival. Pierwsza edycja tego wydarzenia odbyła się w stolicy. W 2011 przypadłą dziesiąta rocznica organizacji tej imprezy w naszym kraju. Nie mogło mnie tam zabraknąć, a dodatkową zachętę stanowiły takie gwiazdy jak M.I.A., Prince, Coldplay czy The National. Na Openerze w Gdyni wystąpili też reprezentanci stołecznej sceny – Sistars, The Phantoms i The Black Tapes.

Namioty i wino 
Nie można poczuć atmosfery festiwalu, nie mieszkając na polu namiotowym. Już w środę, 29 czerwca, na dzień przed oficjalnym rozpoczęciem imprezy camping zaczął zapełniać się namiotami. Pierwszego dnia najwięcej osób przyciągnął koncert zespołu Coldplay. Jednak ich sprawnie wyreżyserowany i nawet miły dla oka i ucha występ nie okazał się wcale najlepszym wydarzeniem tego dnia. Bardziej podobały mi się występy The National i Paolo Nutiniego.
Ci pierwsi we wspaniały sposób połączyli melancholię ze szczerością i prawdziwymi emocjami. Tradycyjny spacer wśród publiczności wokalisty zespołu The National, Matta Berningera, stał się dla mnie jednym z symboli festiwalu. Owacje publiczności wywołał widok frontmana pijącego wino na scenie. A skoro jesteśmy przy procentach to i Paolo Nutini wyszedł na scenę pod znacznym wpływem alkoholu. Jednak nie przeszkodziło to ani wspaniałej prezencji artysty, ani jego głosowi. Wokal Nutiniego brzmiał nawet lepiej niż na płytach.
Młode talenty
O ile pierwszy dzień minął pod znakiem słońca, tak drugiego dnia czekała nas prawdziwa, niekończąca się ulewa. Nie popsuło to dobrego nastroju festiwalowej publiczności, a jedynie przyciągnęło trochę więcej ludzi do sceny namiotowej, gdzie zobaczyłam występ zespołu British Sea Power.
Zespół ten wyróżnił się przede wszystkim scenografią stworzoną głównie z gałęzi. Pod względem muzycznym bardziej do gustu przypadli mi warszawiacy z The Phantoms, którzy zagrali na scenie młodych talentów. Sceniczny luz w połączeniu z najprawdziwszym Rock’n'Rollem zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Żarty między piosenkami, rzucanie zepsutymi kablami w widownię i seria zabawnych wypadków dopełniły świetne wykonania kawałków, między innymi, z debiutanckiej EPki chłopaków, która dostępna była w festiwalowym sklepie.
Gwiazdą wieczoru był reaktywowany niedawno zespół Pulp, z wokalistą – Jarvisem Cockerem na czele. Do tego koncertu podchodziłam z dystansem, ale wystarczyło kilka hitów (np. “Disco 2000″) i olbrzymia charyzma frontmana, aby mnie wciągnąć. Cocker żartował i zagrzewał publikę prawie tak często jak śpiewał. Tak samo zaskoczyli mnie, zamykający tego dnia główną scenę, młodzieńcy z Foals. Nie spodziewałam się aż takiej energii i szczerości bijącej ze sceny. Takie hity jak “Cassius” czy “Balloons” podrywały ludzi do tańca i śpiewu, a chwilę zadumy zapewniło magiczne wykonanie utworu “Spanish Sahara”.
Mistrz basu i złoty Prince 
Sobota miała upłynąć pod znakiem koncertu księcia popu – Prince’a. I tak jak większość ludzi skupiłam się właśnie na tym wydarzeniu. Zanim jednak do niego doszło na głównej scenie zaprezentowali się warszawiacy z Sistars, którzy dali koncert bardzo podobny do ich występu na Orange Warsaw Festival. I tak samo jak wtedy, pozytywnie rozbujali zgromadzoną publiczność.
Zaraz po nich wystąpili szaleni Amerykanie z Primus. Ich koncert okazał się jednym z największych zaskoczeń imprezy. Dobrze znani tylko starszym uczestnikom festiwalu, porwali też tych młodszych. Lider zespołu – Les Claypool zaprezentował geniusz w grze na gitarze basowej. Poza tym okazał się zabawnym facetem. Takich osobowości było temu festiwalowi potrzeba.
Innym, pozytywnym rodzajem osobowości jest Prince. Spodziewałam się zblazowanej gwiazdy pop a zobaczyłam wykonawcę, który bawi się na koncertach równie dobrze jak jego publiczność. Tym razem wyjątkowo liczna. Zabrzmiały wszystkie jego największe hity z “Kiss”, “When Doves Cry”, “Nothing Compares 2U” i “Purple Rain” na czele, a wszystkich utworów było łącznie 30! Złożyło się to na 2 godziny 15 minut zabawy, podczas której ubrany w złoty kombinezon gwiazdor, tańczył i zagrzewał publiczność do szaleństwa.
To było niezapomniane wydarzenie, spotęgowane niesamowitym pokazem sztucznych ogni z okazji 10. urodzin Open’er Festival.
Skradzione okulary
Ostatni dzień imprezy rozpoczęłam od koncertu kolejnego zespołu z Warszawy – The Black Tapes. Połączenie punk rocka z rock’n'rollem wypadło bardzo dobrze, aczkolwiek publiczność nie była zbyt liczna. Być może dlatego, że w namiocie obok, autografy rozdawali muzycy The Wombats – kolejnej gwiazdy głównej sceny. Anglicy pojawili się na scenie po godzinie 20 i natychmiast zarzucili nas swoimi przebojami z “Jump Into The Fog” i “Let’s Dance To Joy Division” na czele. Szaleństwo na scenie dorównywało temu pod nią.
Podobnie w przypadku The Strokes, którzy zagrali istny koncert życzeń. Może nie skakali i nie wygłupiali się jak ich poprzednicy, ale ich występ można nazwać jednym z najlepszych na festiwalu. Szkoda tylko, że zakończył się w atmosferze małego skandalu. Wokalista, Julian Casablancas zszedł do publiczności i… stracił okulary co zakończyło koncert. Bez bisów. Mieszane uczucia mam co do koncertu M.I.A., która pokazała dosyć dziwne show towarzyszące jej największym hitom. Festiwal zamknął jeden z najlepszych DJów świata – Deadmau5, ale bardziej podobał mi się element wizualny jego występu, niż muzyczny.
Poza koncertami można było wybrać się na pokazy mody w strefie Fashion’er, silent disco czy diabelski młyn postawiony z okazji jubileuszu imprezy. Wszystkie te aktywności cieszyły się olbrzymią popularnością wśród wielotysięcznej publiczności. Ta impreza to już symbol naszego kraju, co pokazują liczne zastępy gości z zagranicy. Nie mogę się już doczekać kolejnej edycji.

2011-06-19, Aktualizacja: 2011-06-19 12:49
Za nami drugi, ostatni dzień Orange Warsaw Festival 2011. W sobotę, na scenie festiwalowej pojawiły się Sistars, Plan B i Jamiroquai. Długo oczekiwany zespół The Streets w ostatniej chwili zrezygnował z występu w Warszawie.

Drugi dzień festiwalu rozpoczął koncert polskiego zespołu Sistars. Grupa muzyczna, po pięciu latach specjalnie na okazję festiwalu reaktywowała się. Siostry ubrane w kremowe kreacje do samej ziemi, nie kryły zadowolenia z dziesięciolecia istnienia zespołu. Koncert pełen emocji, długich i wyczerpujących przemówień. Reakcja widowni potwierdziła aktualność piosenek i utwierdziła Sistars w przekonaniu, że ich obecność na scenie nie jest przypadkowa.
Kolejnym występem sobotniego wieczoru był koncert Plan B. Ben Drew, wokalista zespołu z hip-hopową przeszłością, zaskoczył dubstepowym aranżem hitu “Stand By Me”. Fani szaleli, a na scenie panował Rock’n'Roll. Energiczne ruchy, rzut stojakiem od mikrofonu, a na koniec skok gitarzyście na plecy nie pozostawiły cienia wątpliwości, że Drew pożegnał się ze starym wizerunkiem hiphopowca. Publiczność była zachwycona i z niecierpliwością oczekiwała największej gwiazdy sobotniego wieczoru.
Długo nie zapomnę tego widoku. Na koncert Jamiroquai przyszło mnóstwo osób. Las klaszczących rąk i pełne trybuny zachwyciły też wokalistę grupy – Jasona Kaya, który sfilmował publikę swoją kamerą. Funkową piosenkę ‘Cosmic girl’ śpiewali niemal wszyscy, a artysta poświęcił więcej uwagi fanom schodząc do nich i podając im ręce. Ubrany w charakterystyczny pióropusz, Kay, kapitalnie tańczył na scenie i podkreślał, że cieszy się z kolejnej wizyty w Polsce.
Na scenie Orange Warsaw Festiwal 2011 zabrakło niestety długo oczekiwanego zespołu zespołu The Streets. Mike Skinner, wokalista grupy, poinformował, że ze względu na trudną sytuację związaną z porodem jego żony, musi zostać w szpitalu. Skinner podziękował za wyrozumiałość, a my wciąż mamy nadzieję że uda się jeszcze wysłuchać artysty na żywo w Polsce.

Orange Warsaw Festival 2011: dzień pierwszy (ZDJĘCIA)

2011-06-18, Aktualizacja: 2011-06-24 17:40
2011-06-18, Aktualizacja: 2011-06-24 17:40
Za nami pierwszy dzień warszawskiego festiwalu muzycznego. W piątek 17 czerwca na stadionie Legii wystąpiły takie gwiazdy jak Skunk Anansie, Moby, a swoją obecnością po raz pierwszy zaszczycił polskich fanów, amerykański zespół My Chemical Romance. Zaśpiewali również uczestnicy telewizyjnych programów rozrywkowych – Piotr Lisiecki i Michał Szpak.
Na teren festiwalu można było wejść już od godziny 17. Osoby, które wykupiły dwudniowy karnet otrzymały kolorowe opaski, które przez słabe zapięcia, spadały z rąk. Strefa gastronomiczna też pozostawiała wiele do życzenia – trudno było przedostać się do jakiegokolwiek stanowiska. Utworzono również sklep z muzycznymi gadżetami gwiazd występujących na festiwalu. Niestety nie można było płacić kartą.
Czym są jednak te niewielkie niedoskonałości, zdarzające się przecież w organizacji nawet światowych wydarzeń muzycznych, przy występach i atmosferze panującej wśród publiczności?
Pierwszym zespołem, który pojawił się na scenie, był FOX. Formacja została nagrodzona nagrodą jury w konkursie WOW Music Awards. Muzyka energetyczna, wokal skupiający uwagę. Szkoda, że grupa mogła zaprezentować jedynie trzy kawałki. Po FOX zaśpiewał uczestnik programu Mam Talent. Piotr Lisiecki, którym zachwycona była głównie damska część publiczności. Lisiecki został wybrany, poprzez głosowanie publiczności, “wschodzącą gwiazdą” na Orange Warsaw Festival. Muzyk otrzymał nagrodę WOW Music Awards od fanów, którą odebrał z naturalną skromnością.
Z jeszcze większą niecierpliwością widownia oczekiwała występu kolejnego bohatera programów rozrywkowych. Z nieznacznym opóźnieniem trzy covery zaśpiewał Michał Szpak. Artyście można pogratulować kreacji, pomysłowości i pozytywnej energii.
Publiczność rozgrzana występem Szpaka, który wspiął się na rusztowanie z oświetleniem, czekała w napięciu na amerykański zespół My Chemical Romance.
Amerykańscy rockmeni byli zaskoczeni reakcją fanów. Przed festiwalem funcluby zespołu ustaliły, że przygotują na występ gwiazdy kartki z napisami ‘na na na’. To frazy refrenu jednej z najnowszych piosenek MCR. Oprócz tego, fani zabrali ze sobą biało-czerwone maski, na znak pierwszego występu w Polsce. Wokalista MCR nie krył zadowolenia z reakcji widowni i sam założył biało-czerwoną maskę. Ponadto na scenie powieszono flagę Polski z podpisami fanek zespołu. Ich występ pobudził publiczność i przygotował do występu Skunk Anansie.
Skunk Anansie pojawili się z ponad dwudziestominutowym opóźnieniem. Wokalistka ubrana w świecący kombinezon i z piórami na ramionach, zainteresowała każdego widza. Jej energia i szczery uśmiech, a także nietuzinkowy wokal z ciężkim brzmieniem zespołu sprawiły, że zarówno płyta jak i trybuny śpiewały klaszcząc w rytm muzyki. Oprócz tego gwiazda wykonała popisowy, koncertowy numer, znany już niektórym z festiwalu Opener, czyli spacer po publiczności. Zespół zagrał wszystkie hity i pozostawił rozgrzaną scenę dla gwiazdy wieczoru, czyli Moby’ego.
Podczas występu Moby’ego odniosłam wrażenie, że trybuny stadionu dotąd niezapełnione w całości, pękają w szwach. Niesamowite aranżacje dźwiękowe, ponadczasowa muzyka i do tego artyści, którzy pojawili się na scenie sprawiły, że cała publika przeżywała występ Moby’ego. Artysta zrobił, jak wspominał “na pamiątkę, bo jesteście niesamowitą publicznością” kilka zdjęć widowni. Oprócz tego podkreślił, że kocha Polskę i zadedykował wszystkim mieszkańcom Warszawy oraz osobom zgromadzonym na koncercie, jeden ze swoich najpiękniejszych utworów. Występ Moby’ego trwał prawie do drugiej w nocy, a multiinstrumentaliście, jako jedynemu z artystów tego wieczoru, udało się zagrać bis dla publiczności.
Z niecierpliwością czekamy na drugi dzień festiwalu, gdzie wystąpią Sistars, Plan B i Jamiroquai. Koncert zespołu The Streets został odwołany ze względu na oczekiwanie wokalisty grupy na narodziny nowego członka rodziny.

Olivia Anna Livki zagrała koncert w Warszawie (GALERIA)

2011-05-13, Aktualizacja: 2011-05-16 14:32
W czwartek, 12 maja, w warszawskim klubie Obiekt Znaleziony odbył się koncert młodej artystki Olivii Anny Livki. Dziewczyna, która zachwyciła polską widownię w muzycznym programie telewizyjnym, rozpoczęła podbój polskiego rynku muzycznego.
Olivka urodziła się w Polsce, jednak większość swojego życia spędziła w Niemczech. Chociaż pasjonuje się filmem i ma osiągnięcia literackie, to zdecydowała poświęcić się muzyce. Sama podkreśla, że jej zamiłowanie do gitary basowej, musi mieć zapisane gdzieś w kodzie genetycznym. Na potrzeby zachodniego, komercyjnego rynku próbowano z niej zrobić niemiecką Lady Gagę. Na próżno. Artystka spróbowała więc swoich sił w Polsce.
Śpiewa, pisze, projektuje 
Livki sama projektuje swoje stroje, komponuje kawałki, pisze teksty i tworzy teledyski. To właśnie po jej występie w polskim programie telewizyjnym, publiczność oszalała, a Artur Rojek zaproponował gwieździe udział w OFF Festivalu. Olivia nie wygrała programu, choć pojawiało się wiele opinii, że to właśnie ona powinna zwyciężyć. Mimo to widzowie ją docenili. Artystka bardzo dba o swoich fanów i na bieżąco udziela się na swojej Facebookowej stronie. Obiecała, że po otrzymaniu wygranych w inernetowym głosowaniu pieniędzy, poinformuje fanów na co je przeznaczyła.
Podbija Warszawę 
Chociaż Olivia nie wygrała muzycznego show, w niedługim czasie po zakończeniu emisji programu, zaczęła koncertować.
Na zaproszenie Double Trouble dziewczyna wystąpiła 12 maja w klubie Obiekt Znaleziony w Warszawie. Koncert rozpoczął się po 21 i trwał około dwóch godzin. Livki wystąpiła w ekstrawaganckim pióropuszu i makijażu oraz stroju własnego projektu. Jej występ był pełen egzotycznych brzmień. Niecodzienna kombinacja basu z muzyką elektroniczną oraz chwytliwe, ambitne teksty rozerwały publikę. Dziewczyna nawiązywała świetny kontakt z publicznością, która ledwo zmieściła się w sali klubu.
Uczestnicy wydarzenia narzekali na kiepską ekspozycję artystki oraz słabe nagłośnienie. Pomimo kilku głosów niezadowolenia, widownia była zachwycona kreacją i występem artystki. Olivia nie zawiodła też swoich fanów, którzy po występie mogli z nią porozmawiać, wziąć autografy i pamiątkowe plakaty. Teraz Livki szykuje się na koncert w Poznaniu, a my z niecierpliwością czekamy na jej płytę.

Gwiazdy składają hołd Liz Taylor na Twiterze

Data dodania: 2011-03-23 17:47:58

Uznanie dla aktorki wprost wylewa się na Twitterze, gdzie gwiazdy wspominają sławę. Krytycy filmowi, piosenkarze i aktorzy, którzy współpracowali z Elizabeth Taylor składają jej hołd.
George Michael napisał: “Taki smutny dzień. Elizabeth Taylor była ostatnią ze sław Hollywood, fantastyczną i czarującą kobietą. Była też jedyną osobą wśród moich znajomych, o tak niezwykle fioletowych oczach. Przepiękne. Przez ostatnie 25 lat pomagała w walce z epidemią HIV na świecie. Jestem dumny z tego, że ją znałem. Nawet jeśli tylko odrobinę.”
Diana Rigg zagrała w 1997 z Taylor w filmie “Little Night Music”.
- Elizabeth Taylor była najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek zobaczyłam. Naprawdę urocza kobieta. – wspomina aktorka.
Piosenkarka Kylie Minogue w internetowym dzienniku napisałą: “Spoczywaj w spokoju Elizabeth Taylor. Czysta jak biały diament będziesz błyszczeć i błyszczeć i błyszczeć.”
- Elizabeth…dziękuję C za lekcję życia…wsparcie i radość…Jesteś najjaśniejszą gwiazdą… Wiecznej miłości. – powiedziała Kirstie Alley, znajoma Tylor z planu Północ-Południe (North and South).
Piers Morgan, znany brytyjski dziennikarz, napisał o aktorce: “Jedna z gwiazd wszechczasów. Na i poza ekranem.”
- Niech spoczywa w spokoju niesamowita Liz Taylor, bogini, aktorka, aktywistka i jedna z najpięknieszych na świecie. – wspomina Taylor piosenkarz, Boy George.
Krytyk filmowy, Barry Norman stwierdził, że poznał Liz bardzo dobrze podczas jej związku z Richardem Burtonem. – Oni byli w tamtym czasie dwoma, najbardziej znanymi osobami na świecie, ale Liz była bardzo miłą kobietą i znosiła swoją sławę bardzo lekko. Z pewnością nie przechwalała się w tej kwestii. – powiedział Norman. – Poza tym nie była w cale złą aktorką. W filmach takich jak “Kto się boi Virginii Woolf?” (Who’s Afraid of Virginia Woolf?) była rewelacyjna. – dodał.
- Zdobyła oskara za “Butterfield 8″, gdzie jej rola faktycznie nie była najlepsza. Była wtedy bardzo chora, więc prawdopodobnie głosowano na nią z sympatii. – mówił angielski krytyk.
Michael Caine, który współpracował z Elizabeth Taylor na planie tylko raz, również dołączył się do wspomnień sławy. – Była piękną kobietą, wspaniałą aktorką i niesamowitym człowiekiem. – powiedział Caine.

Źródło: bbc.co.uk

Ludzie kina o Elizabeth Taylor: Zjawiskowo piękna, i tę urodę zachowała do ostatnich dni

Data dodania: 2011-03-23 16:43:05
Elizabeth Taylor, w rozmowie z Kim Kardashian, mówiła o swoim życiu skromnie. Podkreślała, że ogromną rolę odegrało po prostu szczęście.
- Nigdy nie planowałam, że będę miała dużo biżuterii czy wielu mężów. Moje życie po prostu działo się, jak w przypadku wszystkich ludzi. Miałam wiele szczęścia: zaznałam wielkiej miłości i doświadczyłam niezwykłych i pięknych rzeczy. Ale nigdy nie czułam, że naprawdę żyję bardziej, niż wówczas, gdy moje dzieci się czymś zachwycały, gdy widziałam występ wielkiego artysty, czy gdy zdobyłam duży czek na walkę z AIDS.
Podążaj za swoją pasją, podążaj za swoim sercem, a to, czego potrzebujesz, przyjdzie samo. – mówiła.
O swoim życiu wyrażała się gorzko:”Wszystko to przeżyłam. Jestem przykładem tego, przez co ludzie mogą w życiu przejść”.
Dobry duch
Na antenie TVN 24 Elizabeth Taylor wspominał Wiesław Kot, krytyk filmowy.
- To była kobieta niezwykle urodziwa. Trochę szalona, rozwodziła się i schodziła ze swoimi mężami. Pod koniec zaczęła sprzedawać perfumy, sygnowane jej nazwiskiem. Pozostaje w naszej pamięci jako Kleopatra z produkcji z lat 60′ – powiedział.
- Gdy pojawiała się na ekranie, usuwała w cień inne postacie. Ściągała widzów siłą swojej osobowości. Była kobietą zjawiskowo piękną, i tę urodę zachowała do ostatnich dni. – dodawał krytyk filmowy.
- Elizabeth Taylor była też kojarzona z przyjaźni z Michaelem Jacksonem. Była jego takim dobrym duchem – mówił Kot. Ponadto krytyk filmowy podkreślił, że aktorka do końca prowadziła aktywne życie. – Kiedy w Australii odbywała się promocja jej perfum, ona wsiadała do samolotu, by tam być – powiedział.
Niezwykłe, fiołkowe oczy
Przedmiotem zainteresowania dziennikarzy i filmoznawców była przede wszystkim wyjątkowa uroda Elizabeth. Przede wszystkim zwaracano uwagę na niezwykłe, fioletowe oczy aktorki. W amerykańskich mediach, po śmierci Taylor, pojawiły się takie komentarze: “Elizabeth Taylor debiutowała w wieku 10 lat. Gdy miała 20, producenci z “Fabryki Snów” prześcigali się w oferowaniu jej ról. Na małych i dużych ekranach perfekcyjna i idealna.”

BUW udostępnia dokumenty z wojny

2011-03-16, Aktualizacja: 2011-03-16 19:38
Przeleżały w ziemi ponad 50 lat pochowane w pięciolitrowych słojach. Mowa o dokumentach konspiracyjnego Kierownictwa Dywersji – Kedyw. Skarby można już oglądać w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego.
Wśród znalezionych dokumentów znajdują się raporty miesięczne, sprawozdania finansowe zakupu broni od Niemców, raporty z sabotażu z dziesiątkami numerów uszkodzonych wagonów i lokomotyw oraz raporty. Dzięki nim odkryto wiele dotąd nieznanych faktów. Między innymi rodzina zmarłego żołnierza dowiedziała się 60 lat po wojnie o jego odznaczeniu Orderem Virtuti Militari.
Archiwum Kedywu, czyli żołnierzy walczących podczas Powstania Warszawskiego w zgrupowaniu Radosław, zostało zamknięte w kilku pięciolitrowych słojach. Zostały one zalakowane i zakopane nieopodal Milanówka. W ten sposób cenne dokumenty przetrwały lata stalinowskie i komunę.
W komunistycznej Polsce nie mogło być mowy o wydobyciu dokumentów. – Gdy już byłam dorosła, ojciec wtajemniczył mnie w sprawę ukrytego archiwum. Oprócz mnie wiedziały o nim jeszcze dwie osoby – opowiada pani Hanna Rybicka, córka Józefa Rybickiego, ostatniego Kedywu.
Po raz pierwszy próbowano odnaleźć słoje w 1989 r. Udało się odszukać jedynie część z nich. Poszukiwanie kolejnych trwało aż trzy lata. Zostały znalezione w podpiwniczeniu stodoły w Gołaszewie obok Płochocina. Od 1992r. trwała konserwacja dokumentów, którą przeprowadziła pracownia M. i W.Faberów.
Papiery były posklejane, zagrzybione, brudne i niemal niemożliwe do odcyfrowania. W związku z tym niektóre bryły papieru były kilkakrotnie zamrazane, co umożliwiło rozklejenie stron. Dokumenty poddano też kąpieli w roztworach i odkwaszaniu. Udało się uratować 1,2 tys. kart. Rybicka przekazała je do BUW-u, który teraz wydaje kolejne publikacje na temat dokumentów.
Wystawa czynna od środy 16 marca do 10 kwietnia, od poniedziałku do soboty w godz. 10-16. Znajduje się na parterze BUW.
Źródło:gazeta.warszawa.pl

Niewidomych życie kulturalne

2011-03-16, Aktualizacja: 2011-03-16 18:19
Teatr Dramatyczny, dzięki wprowadzeniu audiodeskrypcji trzy lata temu, jest dostępny dla niewidomych. Goście otrzymują specjalne zestawy słuchawkowe, w których na bieżąco opisywane są wydarzenia ze sceny. Warszawa jednak wciąż pozostaje w tyle za innymi miastami, w kwestii udogodnień dla niewidzących.
Od szczegółu do szczegółu
W warszawskim Teatrze Dramatycznym raz w miesiącu niewidomi mogą przyjść na sztukę. Dostają zestawy słuchawkowe, w których słyszą specjalnie przygotowany komentarz. Miłogost Reczek, aktor i lektor Teatru Dramatycznego podkreśla, że przy opisywaniu bardzo ważna jest precyzja. Istotne jest też dokładne odzwierciedlenie kolorystyki sceny oraz wyglądu aktorów – ich fryzur, butów i ubrań.
W Warszawie audiodeskrypcja to ciągle rzadkość
- Teraz nigdzie się już nie czyta na żywo, a tu inaczej się nie da. Nie można mnie nagrać i później odtworzyć w czasie przedstawienia, bo za każdym razem jest ono grane inaczej – mówi lektor i dodaje: – Na scenie jestem od 26 lat, a o audiodeksrypcji usłyszałem trzy lata temu. Wcześniej nie zauważałem na widowni niewidomych.
Za szybka akcja
Miłogost Reczek podkreśla, że tekst przez niego czytany ma swoją poetykę. Jest on wcześniej przygotowywany i weryfikowany podczas prób. Bardzo ważne jest to, aby lektor nie zakłócał dialogów aktorów, co czasami jednak staje się niemożliwe. Jest tak w przypadku szybkich akcji na scenie, wtedy dokładne opisywanie wydarzeń jest nierealne.
I na to Reczek znalazł sposób. Jego relacje umieszczono w strukturze przedstawienia i słyszą go z głośników wszyscy. Widzący i niewidzący.
Dbają o swój interes
Do teatru przychodzą stali niewidomi widzowie. Jest ich około dziesięciu na każdym spektaklu. Dbają o to, aby spektakle z audiodeskrypcją były dla nich dostępne. Kiedy pojawiła się informacja o zawieszeniu spotkań na czas festiwalu teatralnego – widzowie dzwonili i prosili o wznowienie spektakli.
Obiecują zmiany 
Urząd miasta chce umożliwić osobom niewidomym uczestniczenie w życiu kulturalnym. Dlatego planuje do końca roku przygotować trzy inne spektakle w różnych teatrach. Docelowo stołeczny ratusz planuje wprowadzenie audiodeskrypcji do wszystkich teatrów w stolicy.
Źródło: warszawa.gazeta.pl