Tak już dłużej być nie może. Nie chciało mi się o tym pisać, ale trzeba. Miałam przyjemność być w sumie na ok. czterdziestu rozmowach kwalifikacyjnych. Wybierałam rożnie. Bardziej i mniej chałupnicze prace. W dalszym ciągu pozostaję przecież studentem, a dziennikarskie twory i inne twórcze prace, rozwijają zbyt powoli, aby móc pracować wyłącznie na własne konto.
Rozmowy miałam różne - o staże bezpłatne i płatne, rozmowy przez telefon ( i po angielsku i po polsku), rozmowy w grupie kilkunastu osób z odgrywaniem scenek i sytuacji "stresowych" (w slangu HR tzw. Assessment Center ), rozmowy kilkuminutowe i kilkugodzinne, zadania do wykonania przez tydzień, darmowe dni/godziny próbne.
Ostatnio miałam przyjemność pójść, z ciekawości, na rozmowę o pracę w charakterze recepcjonistki. Czekałam cierpliwie 15 minut, aż w końcu sympatyczna Pani, około 50-tki, zaprosiła mnie do sali.
- Znajdujemy się w pokoju przeznaczonym do badań marketingowych, dlatego są tutaj szyby i kamera. - wprowadziła. (Myślę sobie - wiem, kochana. Wiele razy byłam na badaniach rynku, a poza tym poczytałam o firmie, zanim się tutaj znalazłam.)
Miła Pani kontynuuje: Szukamy osoby, gdyż zaraz przeprowadzamy się do większego biura, która będzie sprawnie obsługiwać recepcję. Nie ukrywam, że zależy nam na osobie studiującej, ponieważ wybraliśmy NAJKORZYSTNIEJSZĄ dla OBU STRON formę współpracy - umowę zlecenie. Na ogłoszenie zamieszczone w serwisie pracuj.pl odpowiedziało mi około 200 osób. Specjalnie wykupiłam filtry, dzięki którym mogłam wyselekcjonować kandydatów pod wymagania naszej firmy. Przez zastosowanie takiego rozwiązania wyłoniłam 14 osób, z którymi się spotykam. Będę oceniać Pani kompetencje na podstawie kilku podpunktów. Później zhierarchizuję sobie kandydatów od tych, którzy według mnie są najbardziej kompetentni, do tych - najmniej. Od trzech do pięciu osób przejdzie do następnego etapu, gdzie spotka się z naszym Office Managerem. Oceniam kandydatów według: znajomości języka, radzenia sobie w stresowej sytuacji oraz umiejętności organizacji czasu pracy. Czy możemy przejść do rozmowy po angielsku? - pyta przemiła Pani.
- Yes, Of course. - mówię, ale czuję się w całej sytuacji lekko nie na miejscu.
- Could you please describe any stressful situation in your work-life and how did you solve it?
(Od razu przychodzi mi do głowy sytuacja i o niej opowiadam)
- Dziękuję. Proszę nie zwracać uwagi na moje notatki - opisuję swoje obserwacje. Teraz chciałabym Pani powierzyć zadanie z cyklu AC. Jak zachowałaby się Pani w sytuacji, kiedy pracuje Pani na recepcji i: 1. Stoi dwóch kolegów, którzy chcą wypożyczyć salkę. 2. Przechodzi prezes i prosi o booking biletów. 3. Dzwoni kolega i prosi o taksówkę za 10 minut. 4. Na dole czeka Pani z kanapkami, którą trzeba wpuścić na górę i wysłać mejla do biura, że kanapki czekają w recepcji. Na to zadanie ma Pani dwie minuty.
Odpowiadam po chwili. - W pierwszej kolejności zajmuję się Prezesem - postaram się zlecić booking jego asystentce, jeśli się nie uda, zajmę się tym potem. W drugiej kolejności zamawiam taksówkę. Potem koledzy, a na końcu kanapki - jeśli ktoś jest głodny to i tak wytrzyma te 10 minut.
- ŹLE. Nie rozumiem, czemu pozostają u Państwa jakieś przekonania z PRL-u, że prezes jest najważniejszy?! Zlecając coś asystentce zrazi ją Pani do siebie - ludzie nie będą lubić takiej osoby na recepcji. Kolega czekający na TAXI będzie (i tu uwaga, cytat:) WKURWIONY, że zajęła się pani bookingiem, który trwa długo, a przecież Prezes nie leci dziś. Koledzy się zdenerwują, a wystarczyło spojrzeć i powiedzieć: "o tak, widzę! Mam tu wolna salkę nr 3!". A Pani z jedzeniem tyle czekając, pomyśli że przecież ma wiele innych biur i może je obejść, a na końcu wróci do nas z czterema kanapkami...Opisuję to wszystko tak Pani i tłumaczę, bo uważam że z każdej rozmowy trzeba wynieść jakąś wiedzę. Pośród moich kandydatów plasuję się Pani pośrodku, także jeśli będziemy zainteresowani to odezwiemy się do piątku i zaprosimy na drugi etap. Tak, jak to napisane w ogłoszeniu, wypłata znajduje się w przedziale 2000-2200brutto, ale my proponujemy 2000brutto i nie ma możliwości negocjacji tej stawki.
Morał nasuwa się sam.
Załączam moją wypowiedź w Newsweek-u z poniedziałku 2.09.13: