wtorek, 24 czerwca 2014

Jak kupować gramofon i winyle?

Hey Joe. Warszawa, Śródmieście. Widzą go codziennie miliony przechodniów poruszający się po ulicach Centrum. A tam kryje się perełka. Chociaż sklep ma pewnie z półtora metra szerokości, to znajdują się w nim miliony płyt. O tym - po co i jak kupować winyle oraz na co zwracać uwagę poszukując gramofonu - rozmawiałam z właścicielem sklepu, Krzysztofem Nieporęckim.



Czy według Ciebie Internet zawładnie muzyką?

Niekoniecznie, szczególnie jeśli sobie uświadomimy, co kupujemy i ile za to płacimy. Ludzie powoli uświadamiają sobie, że nie wszystko co mówi się im w reklamach, to prawda. Mówiło się w pewnych kręgach, że „empetrójki” są wygodne i tanie a winyle drogie i niewygodne. Jednak ta teza przemilcza dosyć istotny fakt, że winyle mają fizyczną formę, są obiektami (przedmiotami), które można postawić na półce, kontemplować ich okładki itp. Natomiast formaty komputerowe, pozostają wirtualnym „czymś”, czego nie uda nam się wziąć do ręki ani przytulić. Obcowanie z nimi przypomina trochę głaskanie kota przez internet, czy uprawianie wirtualnego seksu, (jak większość namiastek) - nie kręci. 
Natomiast co do ceny, bywa różnie.
Dam przykład:
Kupując winylowy LongPlay, (żeby nie było zbyt abstrakcyjnie weźmy konkretny), znany album lubianego artysty… niech to będzie np. „Hounds of Love” Kate Bush wydajemy na taki LP w bardzo dobrym stanie (tłoczenie z epoki) 25-40 zł. Zobaczmy co oferuje nam Internet, jako przeciwwagę dla LP. Strona Amazon, popularny portal na którym możemy zakupić legalnie album Kate Bush w wersji elektronicznej. Zakupienie 12 pojedynczych utworów w cenie 0.99 funta za sztukę daje 11.88, ale jeśli jesteśmy zainteresowani zakupieniem całego albumu od razu, jest zniżka 4.99 (przy średniej cenie funta 5,2 daje to 26 zł). Czyli cena nie różni się za mocno od LP. Ale przeanalizujmy jeszcze jeden wariant. Co się dzieje gdy pochopnie zakupiliśmy album który nam się nie podoba albo znudził nas po kilku przesłuchaniach? Jakie mamy opcje pozbycia się tego nieinteresującego nas już materiału? Winyl można sprzedać koleżance, dać komuś w prezencie lub sprzedać z drobną stratą w second handzie. A co można zrobić z mp3, którego już nie chcę? Popularna odpowiedź brzmi – „Mogę sobie skasować”. Ale pojawia się pytanie dlaczego nie mogę pozbyć się legalnie, czegoś co wcześniej legalnie zakupiłem? Wniosek z tego - że chyba jesteśmy przez kogoś robieni w konia. Jeśli jesteś fanem i zbieraczem muzyki to chcesz ją poczuć, dotknąć. Dlatego nawet wygląd i zapach okładki są tak ważne.


Co zrobić, aby nie kupić gramofonowego bubla?

Uważam, że kupienie nowego gramofonu produkcji chińskiej, to strzał we własne kolano. Ponieważ obecnie produkuje się sprzęt, który ma się wkrótce zepsuć. Głębszy sens ma zakupienie wiekowego, wypróbowanego sprzętu w dobrym stanie. Jeśli ma dobrze brzmieć, lepiej by nie był to sprzęt produkcji polskiej. Zauważyłem że najlepiej sprawują się gramofony firm z Japonii, Niemiec i Szwajcarii i te polecam.


Jakie parametry powinny spełniać stare gramofony, by warto się nimi zainteresować?

Powinny być w pełni sprawne! Do lat 90. robiono sprzęt, który miał grać do końca świata a nawet dłużej. 
Można, więc używać starych gramofonów, bez ryzyka że rozpadną się w rękach. Kilka uwag, na co zwracać uwagę:
- Wkładka/igła musi być w dobrym stanie i odtwarzać pełne pasmo muzyki,
jeśli tak nie jest, od razu to słychać. Zwykle znaczy to że trzeba zmienić igłę.
- Zakupienie igły nie jest wielkim wyzwaniem. Podstawowy, dobry model Audio Techniki 
czy Shure’a, można nabyć w przystępnych warunkach w cenie 70-90 zł. 
W tym kontekście dziwi że ktokolwiek chce kupować marne polskie wkładki Fonicki, 
których cenę winduje się do 80 zł i więcej.
- gramofony muszą „trzymać” obroty (czyli nie przyspieszać i nie zwalniać)
- dobrze jeśli opuszczanie/podnoszenie ramienia ma tzw. funkcję hydrauliczną,
czyli opada po woli na powierzchnię płyty gramofonowej.
- nacisk na płytę warto ustawić na poziomie 1,5 – 2 gramów.
Dalej zaczynają się już kwestie estetyki. Np. jedna klientka zapytana o oczekiwania
względem gramofonu powiedziała, że: „byłoby dobrze gdyby był nieduży i czarny!”


Jak jest z brzemieniem i pielęgnacją winyli? Kiedy wiemy, że ta płyta to „skarb”?

To temat rzeka. Chyba nie ma lepszej opcji oceny dźwięku muzyki płynącej z płyt, niż ta „na słuch”. Zauważyłem, że ludziom podoba się przede wszystkim w dźwięku z winyli, jego soczystość, 
wyrazistość, naturalność – czyli to, że nośnik ten oddaje bardzo wiernie szczegóły, które słyszymy na sali koncertowej. W zakres pielęgnacji wchodzi przede wszystkim dobre obchodzenie się z płytą i okładką. Dotykamy jedynie labla (czyli naklejki znajdującej się w środku) oraz brzegów płyty, 
a nigdy rowków, na których zapisany jest dźwięk. 

Przechowujemy w suchym miejscu, ale z daleka od źródeł ciepła (w tym słońca).
Płyta powinna być przechowywana w okładce (gdzie jej miejsce), wraz z wewnętrzną kopertą. 
Jeśli kupimy płytę „po przejściach”, np. brudną, trzeba ją domyć, aby uzyskać optymalne brzmienie. Maszynki do mycia to osobny temat, ale usunięcie kurzu i zacieków, przy pomocy chusteczki higienicznej i wody (np. utlenionej), nie zaszkodzi.

A co do skarbu i tego co jest dla kogo dużo warte, to następny temat bez końca.
Są takie przypadki, że wymęczona, porysowana płyta Ewy Demarczyk (obiektywnie mało warta),
jest nam bliższa niż czteropłytowy (wypasiony) box Metallicy (mimo że na 180 g. winylach, zremasterowany). Bo np. na obwolucie płyty Ewy Demarczyk mamy odręczną dedykację od swojej pierwszej miłości i jest to bezcenna pamiątka. Jak to mówią „Tam skarb twój, gdzie serce twoje”.


Słowo na koniec od Hey Joe:

Nie jesteśmy miejscem, które potrzebuje czystego kontaktu z nowoczesnością, ale go też nie unikamy. Prowadzimy Facebooka i nagraliśmy kilka, przydatnych dla kolekcjonerów, filmików na YouTube”.

czwartek, 5 czerwca 2014

Jak poradzili sobie studenci?

Drugi dzień Ursynaliów 2014 minął pod znakiem głównej gwiazdy festiwalu – Mastodona. Jeśli masz odmienne zdanie, z chęcią je poznam.




Występ amerykańskiej metalowej formacji konkretnie zakończył studencki festiwal. Mimo skromnych problemów z nagłośnieniem, które wydawałoby się zostały naprawione pod koniec występu zespołu, to było genialne widowisko. Ogromne brawa należą się oświetleniowcom. Mastodon zagrał głównie kawałki z nowej płyty oraz przekrój najsłynniejszych dawnych utworów. Zabrakło bisów, ale formacja obiecała, że wróci do Polski w zimie. Kapitalny popis dał perkusista (uważany nie przez przypadek za najlepszego metalowego bębniarza), który podkreślił, że co roku polska publika ich zaskakuje i kochają grać dla Polaków.

Przed headlinerem zagrał Hunter. W tradycyjnym dla siebie mrocznym stylu, rozkręcił publikę. Na koniec jego występu pojawiły się nawet fajerwerki.

Jak na studencką imprezę trzeba przyznać, że Ursynalia 2014 mimo zeszłorocznych nieprzyjemności, były bardzo dobrze zorganizowane. Chociaż zebrało się mniej osób niż w poprzednich edycjach, to trzymamy za samorząd Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego ogromne kciuki. Dobra robota!

Organizatorzy zapowiadali, że uzyskane z tegorocznej edycji fundusze zostaną w całości przeznaczone na przyszłoroczne gwiazdy (jeśli nie wydarzy się żaden „zgrzyt”). Obyśmy za rok mogli zobaczyć na dużej scenie takie gwiazdy, jak... hm... Metallica?